


Po porannym bólu migernowym i zdezerterowaniu z połowy pracy... tak, tak.
Wracam do domu w stanie lekkiego przeziębienia, z głową zaprzątniętą myśla - jak szybko ugotować obiad, zanim moje kiszki się skręcą ostatecznie. Czekam na windę, która akurat musiała zatrzasnąć się przed nosem i pojechać hen, w górę na 3 piętro. Walczę z kieszonką na klucze i rzecz jasna, najpierw wyciągam jedne klucze z pracy, potem drugie. Winda zamiast w dół ruszyła dalej, w górę. Kolejne klucze - znów pudło. Winda na ostatnim piętrze - znalazłam klucze do domu. To z lekkim ociaganiem idę do skrytki - pewnie znów rachunek. I co widzę?? Kopertę, nie znam adresta... Otwieram i wyciągam ze środka ISTNE CUDO! Tak przemiłej niespodzianki w życiu się nie spodziewałam. Od niesamowicie zdolnej Brises otrzymałam przepiękną kartkę.
Nie mogę się nią nacieszyć i na nią napatrzeć!
Bardzo, bardzo dziekuję! To najprzyjemniejsza miła chwila tego dnia!
Koniecznie zajrzyjcie na bloga Brises, zakochacie się od pierwszego wejrzenia.
CUDENKA BRISES