12.00 zawyły syreny... i tak już mam, że gdy usłyszę, zobaczę, przeczytam, że ktoś zginał, tak jakoś niesprawiedliwie, to mnie ściska w gardle i mokre mam oczy.
Zawyły syreny. Wzięłam synka na ręce i spojrzałam przez okno. Ludzie stanęli nieruchomo tam, gdzie stali, nawet część samochodów zjechała na pobocze.
Synek mnie zapytał: czemu wyją syreny?
Odpowiedziałam; bo zginęło wczoraj wielu ludzi,ważnych dla Polski, ważnych dla rodzin. Między innymi odszedł prezydent Polski.
Synek: a gdzie on jest?
ja: W niebie
tu dziecko spojrzało w górę i mówi: "nie widzę"
ja: bo już ich nie widać...
trudne rozmowy z maluchami o śmierci...moja 3 latka tez poruszyła ten temat...ale choć czas teraz niełatwy to ja wpadłam do Ciebie po raz pierwszy i chyba zostanę na dłużej ładnie tu i ciekawie...pozdrawiam ze szczecina aga
ReplyDeletezapraszam, rozgośc się, Miło mi, że do mnie zajrzałaś :)
ReplyDelete